Sławomir Chrystow (ur. 1976)
"Portret dziewczyny w błękitnym turbanie"
olej, tempera, złoto płatkowe na desce
30 x 25 cm
Sprzedany
2021-06-25 – 2021-07-30
Głos z głębin kompozycji. Wokół sztuki Sławomira Chrystowa
Wokół zgiełk, a Sławomir Chrystow idzie własną drogą. Kłania się dawnym i nowszym mistrzom, świadomie rezygnuje z poszukiwań formalnych, lecz ma przecież dla widza niespodzianki – choćby ręcznik, finezyjnie udrapowany, w dłoniach pierwszoplanowej nagiej z obrazu Kobiety pod skałą. W wielofiguralnej kompozycji, namalowanej, jak zawsze u tego artysty, z dbałością o każdy szczegół, żółty ręcznik w pewnym momencie jął mienić się, niemal ożywiony, refleksami padającymi z niewiadomego źródła. Ów płonący, można by rzec, ręcznik, choć różni się od innych przedmiotów i ludzkich ciał, potraktowanych kolorytem lokalnym, nie dość że nie odstaje od reszty obrazu, to jego forma działa wręcz jako mózg w tym pięknym malowaniu – żywo organizując kompozycję, ustawiając obraz z pomocą tej z pozoru ryzykownej jasnej czerwieni.
Wspomniany obraz, utrzymany w najjaskrawiej tu widocznej, bliskiej artyście konwencji wędrowania między włoskim renesansem a międzynarodowym surrealizmem, przeniknięty sensualizmem zarówno w traktowaniu ludzkich ciał (kobiecych – z wyeksponowaniem akcentów, na których skupia się lubieżno-miłosny wzrok mężczyzny), jak i małych, niemal na płótnie poruszających się ptaków, a także skał z pełnym szacunkiem dla ich szykownej odmienności, również kamieni – aż do tego stopnia, ze w tym zestawieniu, zda się, kamienieją obłoki.
Malarz ożywia. Jako artysta grafik, linorytnik, Chrystow zadziwia precyzją, tworząc powierzchnie dające wrażenie to aksamitu, to blachy, to futra. Żeby tylko: także wrażenie finezyjnego odlewu z brązu. Zawiłe szrafowanie, zawsze celne, dostosowane do obrabianego motywu, do nastroju, wreszcie do zaplanowanego rezultatu, wydobywa z pospolitego tworzywa iluzjonistyczne powierzchnie. Ale to nie jest maestria sama dla siebie; artysta rozwijając treści literackie, osobiste, autorskie, a także przemyślenia filozoficzne, co tu dużo gadać, zaprzęga cały ten swój precyzyjny warsztat, całe swoje siły i cierpliwość – do pracy nad przekazaniem widzowi pełni, która jest wynikiem skomplikowanej akcji twórczej, oraz pełni możliwości zarówno kreacyjnych, jak i warsztatowych, czysto technicznych.
Najbardziej własne, integralnie nieodstępne ouvre Chrystowa, są jego modelki. Większość autorskich kompozycji malarskich orbituje wokół aktów kobiet. Ich twarze, często o południowej urodzie, niełatwej, roztaczają aurę właściwą niezależnej od mód i prądów sztuce polsko-bułgarskiego artysty – sztuce oryginalnej, choć, jak wiemy, złożonej z czytelnych cytatów z malarstwa włoskiego renesansu na przykład, a w finezyjnych odbitkach graficznych – z kolaży Daniela Mroza.
Choć największą pełnię artystycznej wypowiedzi Chrystow na obecnym etapie osiągnął w swoich obrazach malowanych w łączonych technikach tempery i oleju, należy zwrócić uwagę na jego akwarele. Artysta znany z wybornych, wysmakowanych ilustracji do Rękopisu znalezionego w Saragossie Jana Potockiego, jest także twórcą lekko rysowanych, lawowanych akwarelą scen rodzajowych, swego rodzaju malowanych powiastek filozoficznych. Relacje między przedstawionymi postaciami są tak intensywne, że te osoby, które zrodziły się w wyobraźni artysty i wyszły spod jego pędzla, nie mają ani okazji, ani potrzeby rzucenia bodaj jednego spojrzenia na widza. Ci ludzie w malowniczych strojach są tak bardzo zajęci sobą, zaabsorbowani wyszukiwaniem odpowiedzi lub podjęciem decyzji, że zachowują się jak znakomici aktorzy, którzy przyciągają uwagę widza bez patrzenia mu w oczy. Mistrzostwo i naturalność – tak jest także, poza omawianym przekazem, w akwarelach Chrystowa, w ich zwiewności, bez narzucania czegokolwiek. Kto chce, niech ogląda. I niech czyta łacińskie sentencje, kaligrafowane przez artystę z iście królewską szczodrością.
Dużo jest podtekstów, znaków, sygnałów, kodów w twórczości Chrystowa, wiele odniesień kulturowych, niemal wprost cytatów, ot, nagle wśród skał się pojawia znajoma postać, czy to nie jeden spośród trzech mędrców z obrazu Caravaggia? Wchodzą na deski i płótna dawno zmarli znajomi artysty – ci, którzy wiedzą! Wiedzą, albo, jak by powiedział poeta, wyjawiają nie słowami, lecz sobą, każdy samym sobą, tajemnicę Burzy Caravaggia, odsłaniają rąbek warsztatu mistrza kardynalskiej czerwieni Sebastiana del Piombo. Sekrety sekretami, a tu czas, żeby dorzucić, że był w dwudziestoleciu międzywojennym i działał twórczo na terenie Polski, a potem Ameryki, uważający się za Polaka i Żyda Artur Szyk, malarz i ilustrator. Szczególna wnikliwość w traktowaniu szczegółu w połączeniu z szacunkiem dla rysunku, iluminatorstwem walczącym o lepsze z przestrzennym modelunkiem przedstawianych postaci – te właściwości zdają się przybliżać tych artystów. Nie tylko kolor, nie tylko walor, nie tylko kompozycja – także coś, co krytycy na chybcika kwitują słowem „literackość" jest w obrazach tych twórców dzieł plastycznych, a przecież i było u dawnych mistrzów weneckich. To umiejętność nawiązania głębokiego kontaktu z widzem, wniknięcie poza powierzchowny odbiór. Można się śmiać, ale istnieje dusza obrazu. Bez świadomości jej istnienia nie byłoby sensu dziś, w świecie, w którym wszystko jest łatwe do podrobienia, tworzyć sztuki, to oczywiste. Nie dla kaprysu powieściopisarz Michał Choromański miał na stoliku nocnym skromną reprodukcję Zuzanny i starców Szyka. A przecież to u niego na ścianach wisiały równocześnie imponujące oryginały Rafała Malczewskiego i Witkacego.
Doskonale zakomponowany i w sensie nadobności pociągający obraz Chrystowa Kąpiące się wśród skał to największe płótno artysty na obecnej wystawie. Arcydzieło harmonii i jednocześnie wewnętrznego niepokoju, który wiruje wokół zrelaksowanych postaci i harmonijnych elementów pejzażu. Tyle osób, ich gestów i myśli, trosk zabranych w to bukoliczne miejsce... wreszcie powietrze, które wpuścił w kompozycję malarz i wszystko to pozostawił dla nas w pełnej harmonii plastycznej! Ciemne chmury nad tymi, które się kąpią, i tymi po kąpieli. Zapowiedź giorgonowskiej burzy? Może niekoniecznie giorgionowskiej? Tam fantastyczne, nadrealne skały, tu pośród klasycyzujących szat, a nawet gotyckich draperii dostrzegamy fragment całkiem współczesnej garderoby; różne przebrania, ale ciała znajome; sztafaż przestaje pełnić swoją odwieczną rolę, wszystko bowiem w sztuce malarskiej Chrystowa jest umowne zarazem i sugestywne. Artysta buduje rzeczywistość, w którą wszedłszy nie wyjdziemy, nim jej nie spenetrujemy do końca. Rzeczywistość podsunięta nam przez artystę jest jak struktura mądrej, zajmującej powieści – o ile jeszcze w dzisiejszym chaosie ktoś pamięta, co słowo „powieść" oznacza.